wtorek, 15 września 2015

Rozdział 2. Co się wydarzyło podczas uczty?

Hogwart nie zmienia się od lat. Lily wbiła wzrok w strzeliste wierze, które odznaczały się na tle szarego nieba. To już przedostatni rok. Myślała zgnębiona pocierając zmarznięte ramiona. Kiedy powozy ciągnięte przez niewidzialne testrale się zatrzymały, rudowłosa zeskoczyła na ziemię i wolno ruszyła w kierunku zamku. Po chwili dołączyła do niej Dorcas biorąc ją pod ramię. Lily uśmiechnęła się do brunetki z wdzięcznością.
–Gdzie reszta? – Zagadnęła Evans rozglądając się w tłumie za przyjaciółmi. Meadowes wyszczerzyła zęby.
–Szykują się – Odszepnęła konspiracyjnie. Rudowłosa pokiwała głową. – Aż się nie mogę doczekać.
Evans nie podzielała ekscytacji swojej przyjaciółki. Owszem Huncwoci czasami mieli dobre pomysły, ale nie zdarzało się to często. 
Dwie Gryfonki zajęły miejsca przy stole swojego domu witając się przy tym ze znajomymi. Alicja Prewett pomachała do nich radośnie z drugiego końca stołu i przytuliła się do swojego chłopaka Franka.  W oddali Lily dostrzegła swojego byłego przyjaciela Severusa. Chłopak patrzył na nią ze smutkiem w oczach. Evans szybko odwróciła wzrok.  Przez całe wakacje go ignorowała i nie czytała listów od niego. Cały czas czuła do niego żal za to, że nazwał ją Szlamą. Tym bardziej, że tak gorliwie ja zapewniał, iż pochodzenie z rodziny mugoli nic nie zmienia. Od dawna w ich przyjaźni się nie układało, ale wydarzenia z końca piątej klasy dopełniły dzieła.
–Och już idą! – powiedziała ucieszona Meadowes machając do Laury, Anny i Huncwotów, którzy pojawili się na progu Wielkiej Sali.  –I jak?– Wyszeptała Dorcas do Norton, która usiadła obok niej.
–Zobaczysz! – odparła brunetka mrugając do swojej przyjaciółki. – Już niedługo!
Kiedy profesor McGonagall wkroczyła do Sali na czele gromady pierwszorocznych wszyscy zamilkli. Na twarzach nowych uczniów malowało się przerażanie.
Wyświechtana Tiara Przydziału, która leżała na stołku otworzyła usta i zaczęła śpiewać pieśń o przyjaźni, poświęceniu i męstwie.
Nauczycielka transmutacji rozwinęła pergamin i wywołała na środek Ackerman Zoe.
–To będzie Puchonka. – mruknął Łapa parząc na blondynkę uczesaną w dwa kucyki, kiedy siadała na niskim stołku. Po chwili okazało się, że podejrzenia Blacka były słuszne, ponieważ Tiara Przydziały wykrzyknęła Hufelpuff.. –A nie mówiłem.
–Miałeś szczęście. – powiedziała Dorcas mierząc wzrokiem kolejną wyczytaną osobę. – Może jemu też przepowiesz przydział? – Huncwot wzruszył ramionami i kiedy chłopiec siadał na stołku, zdecydował:
–Ten będzie nasz. – Meadowes pokręciła głową z powątpiewaniem, które zmieniło się w niedowierzanie, kiedy okazało się, że Black znowu ma rację.
–Skąd wiedziałeś?– zapytała brunetka przekrzykując oklaski, które wybuchły przy naszym stole.
–Umiem słuchać i obserwować. – wyznał chłopak. – Spójrz na ta małą. Jaką ma przemądrzałą i wyniosłą minę. – Meadowes pokiwała głową widząc dziewczynkę. – Urodzona Ślizgonka.
–Niesamowite. – wtrąciła się Anna, kiedy Yvonne Davis została przydzielona do domu węża.
Uczta strasznie się dłużyła, ponieważ a tym roku pierwszorocznych było więcej niż w latach poprzednich. Kiedy Ceremonia Przydziału dobiegła końca ze swojego miejsca wstał Albus Dumbledore i rozłożył szeroko ręce. Jego twarz usianą zmarszczkami rozświetlił radosny uśmiech.
–Witam was u progu kolejnego roku nauki! –zaczął wędrując wzrokiem po twarzach uczniów. –Zanim posilimy się wspaniałą ucztą muszę przypomnieć o kilku starych i paru nowych zasadach. – mężczyzna odchrząkną.- Przypominam, że wstęp do Zakazanego Lasu jak i zbliżanie się do Bijącej Wierzby jest stanowczo zakazane! – Huncwoci spojrzeli po sobie z tajemniczymi uśmieszkami. – Uczniowie nie mogą się poruszać po zamku od godziny 22 do 6 rano. Wyjątkiem są prefekci, którzy będą mieli przydzielone nocne patrole. – Profesor Dumbledore podrapał się po brodzie i zerknął niepewnie na nauczycielkę transmutacji, która szepnęła coś w jego kierunku. - A tak! Prefektom w patrolowaniu korytarzy będą pomagać wyznaczeni do tego uczniowie. Chętni mogą zgłaszać się do opiekunów domu. A teraz smacznego! - Po wypowiedzeniu tych słów dyrektor usiadł, a na stołach pojawiło się jedzenie.
Uczniowie rzucili się na pysznie wyglądające potrawy, ale zamieszanie przy stole Ślizgonów powstrzymywało pozostałych przed jedzeniem.
Gdy ktoś z domu węża sięgał po coś do jedzenia, potrawa odsuwała się od niego. W ten sposób po całym stole uciekały półmiski, talerze i dzbanki.
Gryfoni zaczęli niepewnie chichotać, obserwując walkę znielubionych przez siebie osób z jedzeniem.
W pewnym momencie Marcusowi Nottowi udało się schwycić talerz z kiełbaskami, jednak ten z ogromną siłą pociągnął go na stół i zaczął sunąć w stronę krawędzi, przerażony chłopak zaczął krzyczeć do swoich kolegów, aby mu pomogli, jednak byli oni zbyt oszołomieni żaby cokolwiek zrobić. Marcus w końcu puścił talerz, który z ogromnym impetem uderzył w ścianę, ciemnowłosy chłopak leżał przez chwilę na stole przy akompaniamencie śmiechów pozostałych uczniów. Lily dusiła się ze śmiechu zasłaniając dłonią usta, kiedy Crabbe został oblany sokiem dyniowym, kiedy dzbanek zaczął dziko wirować.
James i Syriusz wyglądali na bardzo zadowolonych z siebie, Remus uśmiechał się pod nosem kręcąc głową, natomiast Peter przyglądał się zamieszaniu, wcinając jedno ciastko za drugim.
Nawet za stołem nauczycieli panowało wesołe poruszenie, jedyna McGonagall miała usta zaciśnięte i wbijała wzrok w Huncwotów. Wysoka kobieta wstała i machnęła różdżką. Jedzenie przestało wariować, a uczniowie Slytherinu odetchnęli z ulgą.
–Potter! Black! – krzyknęła kobieta mierząc wzrokiem swoich podopiecznych. – Macie szlaban! Jak można zepsuć ucztę powitalną! Nie macie za gorsz szacunku!
Syriusz i James wstali i wymienili rozbawione spojrzenia.
–Pani profesor. – zaczął Black. – Czy ma pani jakieś dowody na to, że my stoimy za tym bezczelnym dowcipem?
–Nie może nas pani oskarżać, o wszystko, co złe się dzieje. – dorzucił Potter przeczesując ręką swoje włosy. Remus przygryzł wargę widząc minę McGonagall. Lily I Dorcas wędrowały spojrzeniem od chłopaków do nauczycielki, której najwyraźniej zabrakło słów.
–Oni mają rację Minerwo. – wtrącił się dyrektor z delikatnym uśmiechem. – Nie wiemy czy to na pewno oni za tym stoją.
–Tym razem wam się upiecze. – powiedziała kobieta i zajęła swoje miejsce za stołem prezydialnym.  Zadowoleni z siebie Huncwoci także wrócili na swoje miejsca i zaczęli nakładać sobie na talerze góry jedzenia.
–To było coś! – wykrzyknęła Dorcas, kiedy Wielka Sala na nowo rozbrzmiała rozmowami. Black z nonszalancją wzruszył ramionami i uśmiechnął się zawadiacko.
–Cieszę się, że Ci się podobało. – dziewczyna spłonęła rumieńcem, kiedy Syriusz wbił w nią spojrzenie.
–Nie gap się tak na mnie! – warknęła brunetka zirytowana swoim rumieńcem. –Jedzenie Ci stygnie. 
–Nawet ja muszę przyznać, że to było zabawne. – Lily odsunęła od siebie talerz z resztką zapiekanki. – Macie szczęście, że uniknęliście szlabanu.
–Oj Liluś! – James uśmiechnął się do rudowłosej. – Jeden szlaban w tą czy w tamtą, co za różnica?
Rozdrażniona dziewczyna wykrzywiła usta w imitacji uśmiechu.
–Czasami mam wrażenie, że jesteś głupszy niż na to wyglądasz. – Jej uwaga wywołała śmiech wśród siedzących najbliżej Gryfonów. – Przez Ciebie Gryffindor traci punkty…
–Które ty później odrabiasz na Eliksirach i Zaklęciach. – przerwał jej Black. – Wyluzuj trochę Evans.
Dziewczyna prychnęła i odwróciła wzrok w stronę Remusa, który zamyślony wbijał wzrok w zaczarowany sufit, który ukazywał jedną z ostatnich faz księżyca.
Kiedy półmiski zniknęły ze stołów Lily wstała i powiedziała głośno.
–Pierwszoroczni Gryfoni, proszę za mną! – gromadka niskich dzieci ustawiła się przed rudowłosą dziewczyną i gdy Remus do niej dołączył ruszyła w stronę wieży Gryffindoru. Prefekci zatrzymali się przed portretem skrywającym wejście do Pokoju Wspólnego.
–To jest Gruba Dama. - Oznajmił Lunatyk wskazując ręką na obraz. – Jest ona strażniczką naszej wieży, aby dostać się do środka należy znać hasło.
–Obecnie brzmi ono: Serpentyny. – Dodała ruda, a portret ukazujący kobietę odsunął się na bok ukazując wejście do Pokoju Wspólnego. – Hasło zmienia się, co tydzień, a nowe zawsze pojawia się na tablicy ogłoszeń. - Kontynuowała stając tyłem do kominka.
–Tak, teraz udajcie się do swoich dormitoriów. – Zarządził Lupin uśmiechając się delikatnie. - Dormitorium dziewcząt jest po prawej, natomiast chłopców po lewej stronie.
–Nie radzę chłopcom wchodzić do części damskiej. – Przestrzegła Lily zerkając na Blacka i Pottera, którzy siedzieli na kanapie nieopodal niej. – Schody zabezpieczone są zaklęciem.
–Sypialnie są podpisane, więc z łatwością znajdziecie swoje pokoje. –Dorzucił Remus. – Dobranoc.
Pierwszoroczni udali się do swoich sypialni ciekawie rozglądając się po pokoju wspólnym. Evans i Lupin usiedli na kanapie obok kominka, dołączając do swoich przyjaciół.
–Masz wspaniałe podejście do dzieci. – Zauważył James nachylając się do Lily. –Będziesz świetną matką.
Evans obdarzył go niechętnym spojrzeniem i nie odezwała się ani słowem.
–Słyszeliście o tym ataku na mugoli w lipcu?– zagadnęła Anna widząc, że Lily jest bliska pobicie Jamesa. Wszyscy pokiwali głowami.
–Mój tata mówi, że to nie pierwszy atak. – wyznał Rogacz pochylając się nieco do przodu. – Poprzednie były tuszowane przez Ministerstwo, żeby nie wyszło na jaw, że sobie nie radzą.
–Ale przecież społeczeństwo musi wiedzieć o takich rzeczach! – odezwała się Dorcas odrzucając włosy na plecy. – Wszyscy są w niebezpieczeństwie.
–Minister się boi. – wszyscy spojrzeli na Remusa, który przysiadł na oparciu fotela. – Taka prawda, chce utrzymać stołek, a ataki na mugoli mu w tym nie pomogą.  Teraz nie udało mu się tego ukryć i od razu zaczął działać.
–Czyli gdyby ten atak nie został nagłośniony, to on dalej miał by to gdzieś?– Lily nie mogła uwierzyć, że osoba pełniąca najważniejszą funkcję w świecie czarodziejów tak się zachowała. – Co za człowiek.
–Na szczęście w Biurze Aurorów i w Departamencie Przestrzegania Prawa siedzą odpowiednie osoby. – mruknął Black.
–Ale nadal to jest jak błądzenie w ciemności. – westchnął Potter . – Nie wiadomo, kto jest poplecznikiem Voldemorta, ani ilu ich jest.
Lily pokiwała głową i zaczęła rozmyślać o swojej mamie i siostrze, które zostały same w domu, bezbronne. Czy fakt, że jest czarownicą pogorszy ich sytuację? Przecież Voldemort nienawidzi mugolaków. Gdyby coś im się stało przez to, kim jestem, nie wybaczyłabym sobie.
–Idę spać. – oznajmiła Evans podnosząc się z kanapy, w jej ślady poszły wszystkie dziewczyny.– Dobranoc. – Rzuciła w stronę Huncwotów i wbiegła po schodach do dormitorium. W sypialni usiadła na swoim łóżku i odetchnęła głęboko.
–Co jest? –zagadnęła Anna siadając na swoim posłaniu. – Znowu się martwisz o rodzinę?
–Tak. – Lily przeczesała włosy palcami. – Nie chcę, żeby przeze mnie byli narażeni na niebezpieczeństwo.
–Lily w Wielkiej Brytanii są miliony ludzi. – pocieszała przyjaciółkę Dorcas.
 –Nie martw się na zapas! – Dodała Laura przeciągając się. – W styczniu kończysz 17 lat, już na Wielkanoc rzucisz na dom ochronne zaklęcia.
–Po prostu ta niepewność mnie dobija. – szepnęła rudowłosa.– Ale chyba macie rację.
–Nie chyba, ale na pewno Lilka. – poprawiła ją Dorcas.  – Zobaczysz wszystko się ułoży.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 1. Podróż



   Rudowłosa dziewczyna mocno zaciskała dłonie na rączce od wózka, na którym stał kufer i klatka ze zwiniętym w środku białym kotem - Sol. Ostrożnie nakierowała go na kolumnę między peronem 9 i 10, przypominając sobie jednocześnie jak bardzo bała się wbiec w ścianę za pierwszym razem.
Teraz, kiedy miała zacząć szósty rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa - Hogwarcie, wydawało jej się to śmieszne.
Ruszyła szybkim krokiem na barierkę i już po chwili znalazła się po drugiej stronie, gdzie w kłębach pary stał Expres Londyn-Hogwart.
Na peronie tłoczyli się uczniowie ze swoimi rodzicami i przyjaciółmi, przez co panował okropny hałas. Lily stanęła na palcach, ale nie zdołała znaleźć w tłumie żadnej ze swoich przyjaciółek, z którymi od pięciu lat dzieliła dormitorium. Dorcas Meadowes zawsze uśmiechnięta brunetka o pięknych oczach, potrafiąca wysłuchać każdego, kto tego potrzebuje. Przebojowa Anna Berns - blondynka o zniewalających niebieskich oczach, zabawna Laura Norton i Lily tworzyły zgraną paczkę od początku szkoły.
Rudowłosa dziewczyna ruszyła wolno w kierunku pociągu. Chciała zająć wolny przedział, aby mogły w spokoju porozmawiać z koleżankami. Evans chwyciła swój kufer i z trudem ściągnęła go z wózka, klatkę z kotem chwyciła pod pachę i zaczęła mocować się ze swoim bagażem. Jej celem było wciągnięcie go po schodkach do pociągu. Nagle ktoś z drugiej strony uniósł go do góry i dziewczyna bez trudu wtaszczyła go na szczyt. Zerknęła na dół, aby sprawdzić, komu zawdzięcza ten mały sukces. Obok pociągu stał Remus Lupin, który uśmiechał się do niej przyjaźnie.
–Remus! – wykrzyknęła dziewczyna zeskakując na peron i zarzucając chłopakowi ręce na szyję. Blondyn odwzajemnił gest i odsunął ją na odległość swoich ramion. Jego szare oczy zajrzały w zielone tęczówki Lily. –Dobrze Cię widzieć.
–Ciebie również Lily. – odparł chłopak odsuwając się kawałek. – Zmieniłaś fryzurę? – zapytał mierząc wzrokiem jej włosy sięgające zaledwie do ramion. Evans roześmiała się.
– Myślałam, że chłopcy nie zauważają takich rzeczy!
– Mam przypomnieć, że wcześniej one sięgały do połowy pleców? – Lily wzruszyła ramionami, ale z jej twarzy zniknął uśmiech. Ścięła je tuż po pogrzebie taty, który bardzo lubił ją w długich włosach.
– Każdy potrzebuje zmian.– oświadczyła rudowłosa na powrót wchodząc do pociągu. – Jak spotkasz dziewczyny powiesz im, że już jestem w środku?– poprosiła Lily wychylając się do przodu. Remus pokiwał głową, po czym ruszył na poszukiwania swoich przyjaciół. Evans szybko znalazła wolny przedział i za pomocą jednego machnięcia różdżki umieściła ciężki kufer na półce. Że też wcześniej nie pomyślała, aby użyć magii! Usiadła przy oknie obserwując znajdujących się na zewnątrz ludzi, jedną ręką głaszcząc swojego kota, który zwinął się w kłębek na wolnym miejscu obok niej. Nagle drzwi przedziału z hukiem się otworzyły, a do środa weszła blond włosa dziewczyna w zwiewnej niebieskiej sukience, która idealnie współgrała z jej oczami. Lily uśmiechnęła się na widok przyjaciółki i zerwała się ze swojego miejsca, aby przytulić Annę.
–Tęskniłam! –wyszeptała blondynka i odsunęła się nie wypuszczając rude z uścisku. – Ładnie Ci tak.
– Dziękuję.– wymamrotała Lily zajmując swoje miejsce. – Ale chyba są trochę za krótkie.
– Bzdura! – Anna rozsiadła się naprzeciw przyjaciółki. – Dodają Ci charakteru. – zaplotła blond kosmyk na palca. – Jak się czujesz?
Evans wzruszyła ramionami i przygryzła wargę.
–Nie wiem. – powiedziała po chwili namysłu. – Jest już lepiej niż na początku.
– Przepraszam, że nie było mnie na pogrzebie. –Anna była wyraźnie zmartwiona.
– Były ze mną Dor i Laura. – odparła Evans zmuszając się do uśmiechu. – Wiem, że gdybyś tylko mogła zjawiłabyś się.
Berns już otwierała usta, żeby coś dodać jednak do przedziału wkroczyły dwie brakujące dziewczyny. Po wymianie uścisków i zajęciu swoich miejsc, rozmowa rozpoczęła się na nowo.
– Jak wam minęły wakacje? – zagadnęła szybko Lily w obawie, że któraś z dziewcząt zacznie mówić o pogrzebie jej taty.
– W sumie nie robiłam nic ciekawego. – jako pierwsza odezwała się Laura związując swoje brązowe włosy w warkocza. – Snułam się po okolicy bez celu i raz wpadłam na Alicje Prewett.
– Tą rok starszą? – upewniła się Anna, po czym przystąpiła do relacjonowania. – Poznałam fantastycznego chłopaka! Niestety mugol!
–Jesteś pewna? – odezwała się Norton z uśmiechem.
– Tak, zrobił mi wykład na temat kradzieży w metrze! – śmiech blondynki wypełnił przedział. – Ja w życiu nie jechałam metrem!
– Masz jeszcze czas, żeby to nadrobić. –wtrąciła Evans drapiąc Sol za uszami.– Gdzie go poznałaś?
Berns wygodniej usiadła na swoim miejscu i zaczęła opowiadać:
–Byłam z rodzicami w domku nad jeziorem i spotkałam go w pierwszy dzień pobytu – w jej głosie słychać było radość. – Siedziałam sobie na kocu i opalałam się, aż tu nagle dostałam w głowę piłką! To się odwracam, ściągam okulary przeciwsłoneczne i mierzę go wzrokiem.
–Tym, co nawet Black ma od niego ciarki i chce uciekać? – przerwała jej, Dorcas.
–Tym samym. – Anna była z siebie wyraźnie dumna. – No i mierzę go tym wzrokiem, a do mnie podbiega jego brat. Ale mówię wam najsłodsze dziecko, jakie widziałam i zaczyna mnie przepraszać.
–Oooo. – zagruchała Laura uśmiechając się delikatnie.
–Zareagowałam tak jak ty Lauro. – przyznała Berns. – Ten starszy podchodzi do mnie, koszule miał rozpiętą, a było, na co popatrzeć i się przedstawia. Miał cudowny głos. – rozmarzyła się dziewczyna. – Nazywał się Thomas i od tamtej pory, co dzień bawiłam się z nim i Rogerem.
–Całowałaś się z nim?– zainteresowała się Dorcas. Anna roześmiała się głośno.
–Oczywiście!
– Ja cały czas użerałam się z młodszą kuzynką! – pożaliła się Meadowes. – Ma 5 lat i jest najbardziej irytującym stworzeniem na świecie.
– O nie! – zaprzeczyła Lily stanowczo. – Najbardziej irytujący na świecie jest Potter! –
dziewczyny roześmiały się głośno.
– Pisał do Ciebie? – zainteresowała się Laura zabierając Sol z kolan rudej. Kotka miałknęła, ale nie uciekła od brunetki.
– Raz, początkiem sierpnia, ale nie miałam głowy, żeby mu odpisywać. – powiedziała dziewczyna otwierając książkę, która od dłuższego czasu leżała obok niej.
– To zrozumiałe!– zapewniła Dorcas ściskając Lily za rękę.
Po chwili Laura zapadła w lekki sen opierając się o Annę, która zawzięcie coś pisała w swoim notesie. Dorcas wyciągnęła podręcznik do zaklęć i czytała pierwszy rozdział, a Evans z siedziała z otwartą książką leżącą na kolanach i wpatrywał się w okno.
Tak zastali je Huncwoci, którzy bez pukania weszli do przedziału.
– Co tu tak cicho? – zagadnął Black, wciskając się obok Laury. Brunetka zamrugała zdezorientowana i wyprostowała się.
– Czekałyśmy, aż wy przyjdziecie i narobicie hałasu. – odparła Anna nie podnosząc wzroku znad notatnika.
– No i jesteśmy! – Potter usiał obok Lily zerkając ukradkiem na dziewczynę. – Ładna fryzura Evans.
Rudowłosa zmierzyła go krytycznym wzrokiem i odparła krótko:
– Dzięki.
Przecież on nie może wiedzieć, że pozbyła się swoich włosów w akcie żalu po utracie ojca, który tak bardzo lubił jej długie kosmyki, mimo to czuła złość, że to powiedział.
– Dorcas, czy to jest podręcznik?– tym razem James zainteresował się, Meadowes.
– Owszem. – mruknęła brunetka. – Mam zamiar wziąć się ostro do pracy w tym roku.
– To bardzo…– zaczął Syriusz szukając odpowiedniego słowa. – Ambitne.
– Wiem. – Dorcas znowu skryła się za książką nie zwracając na nikogo uwagi. Lily oparła głowę o zagłówek i podciągnęła kolana do góry nie zdając sobie sprawy, że zarówno Black jak i Potter obserwują ją ukradkiem.
– Jak wakacje Evans? – zagadnął Syriusz uśmiechając się do niej w Huncwocki sposób. Dziewczyna wzruszyła ramionami i odchrząknęła.
–Bywały lepsze. – mruknęła nie patrząc na nikogo. – A Twoje? – odbiła piłeczkę wiedząc, że Black nie dogaduje się ze swoją rodziną.
– Uciekłem z domu. – uśmiechnął się chłopak. – Jestem teraz przybranym synem Potterów.
– Uciekłeś? – powtórzyła Dorcas patrząc na niego znad książki. – Było, aż tak źle?
– Gorzej. – chłopak wyraźnie się zasępił.
– Przykro mi. –  powiedziała szczerze Lily patrząc mu prosto w oczy. – Chociaż z drugiej strony miło słyszeć, że nie tylko ja miałam do dupy wakacje.
Black roześmiał się, co do złudzenia przypominało szczekanie psa.
–Wiemy, o wszystkim. – wyznał Remus drapiąc się po głowie i niepewnie patrząc na brunetkę wciśniętą między Anną, a Syriuszem. –Laura napisała do mnie, ale ja nie mogłem przyjechać.
Lily westchnęła tylko i posłała przyjacielowi wymuszony uśmiech.
–To nic.
–Wiesz, że gdybyś chciała pogadać… – zaczął James i celowo nie skończył. Evans kiwnęła głową.
–Wiem i dzięki. – mruknęła czując, że na jej policzki wpływa rumieniec, nawet gdyby chciała pogadać to na pewno nie z NIM. W przedziale zapadła cisza, której nikt nie chciał przerwać. Anna pokręciła zirytowana głową i zapytała Blacka:
.– Macie już zaplanowany jakiś kawał na rozpoczęcie roku?
–Ekhem. – zakaszlał Back drapiąc się po karku. – Nie chcę dostać szlabanu.
–Nie jestem, aż taka okropna! – powiedziała Evans podniesionym głosem.
–Jesteś! – odezwali się w tym samym momencie Syriusz, James i Peter. Ruda zacisnęła usta tak, że utworzyły cienką kreskę.
–To nie moja wina, że wasze kawały są głupie i najczęściej niebezpieczne!
–Przesadzasz. – Łapa wyszczerzył zęby w jej kierunku. – Wszystkich śmieszą nasze dowcipy.
Ruda prychnęła i zmierzyła chłopaka krytycznym wzrokiem.
–Jakoś osoby, którym robicie te kawały nigdy się nie śmieją.
–Wiesz jak to mówią Evans. – powiedział chłopak. – Ktoś musi cierpieć…
Dziewczyna zamknęła oczy i odetchnęła głęboko.
–Jeżeli wasz dowcip będzie zabawny i nikomu nie stanie się krzywda to nie dam wam szlabanu.– obiecała Lily unosząc do góry dwa palce w geście obietnicy. – Ale tylko wtedy.


Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu o HUNCWOTACH.
Mam nadzieję, że moja wersja ich historii was zaciekawi ;)
Chcę poinformować też, że kolejny rozdział będzie za miesiąc, a następne pojawiać się będą już dość regularnie!
Swoje opowiadania publikuję też na wattpadzie, więc jak ktoś na nie tam trafi to NIE JEST PLAGIAT ! ;D
Miłego czytania :*